Nagła głuchota, leczenie i covid
Ciężko wraca mi się myślami do początku tego roku i początku mojego chorowania. Nie wiem, na ile to wszystko ma ze sobą związek, a na ile mam pecha i zaczęłam serię chorób. Jest okres świąteczny, a ja płaczę. Płaczę, bo nie jestem w stanie wytrzymać zwykłych dźwięków, przesuwania krzesła. Nie jestem w stanie w zrozumieć rozmów prowadzonych w większym gronie. Miałam wrażenie, że doskonale słyszę dźwięki, które są ode mnie oddalone, a nie potrafię wyłapać słów rozmowy toczonej obok mnie. Czy wcześniej ktoś zwracał uwagę, że zwykłe przedmioty mogą wydawać tak bolesne dźwięki? Każdego dnia wstawałam i sprawdzałam, czy słyszę lepiej? Czy jest gorzej? Nie zmienia się, to znaczy, że leczenie nie działa, czy może to ja już nie zauważam różnicy? I tak spędziłam pierwszy miesiąc. Po drodze sylwester – wszyscy w imprezowej euforii, a ja… ja nie słyszę. W dodatku kontrolny audiogram w połowie stycznia pokazuje, że nastąpiła bardzo niewielka poprawa. W porównaniu do osób, które poznałam po d...