Blood patch - zabieg
Bardzo chciałam znaleźć jakieś informacje, porozmawiać z kimś, kto przeszedł to co ja. Dobrze mieć diagnozę, ale chciałam wiedzieć co dalej. Wykonają mi zabieg, wrócę do domu i wrócę do normalności? Będę mogła funkcjonować tak jak wcześniej czy jednak będę musiała liczyć się z powrotem bólu?
Rozpoczynam trzeci tydzień w szpitalu, trzecim już szpitalu, trzecim oddziale. Cały czas nie mogę liczyć na odwiedziny, lekarza widzę tylko na obchodzie, nikt się mną nie interesuje. Może poza księdzem. Tylko, że mi było coraz bardziej wszystko jedno. Przestawałam jeść, warunki na oddziale były tragiczne. Obecnie wszyscy mamy świadomość potrzeby dezynfekcji i dbania o sterylność, a ja miałam zmieniany wenflon przez pielęgniarki bez rękawiczek. Nie mogłam chodzić, na badania byłam przewożona jak worek ziemniaków. Czułam, że przestaje być traktowana jak człowiek.
Najbardziej, chciałam być już po wszystkim, wrócić do domu i umyć się we własnej łazience.
W poniedziałek po południu zostałam zabrana na zabieg. Wykonano mi blood patch pod tomografem. Od tamtej pory miałam zakaz nawet podniesienia głowy. Musiałam leżeć na boku przez następne kilka godzin. Potem mogłam leżeć tak jak chciałam, byle przez 48 godzin, żeby dać szansę mojej łacie zadziałać, żeby zrobiła się „blizna”. Nie byłam świadoma, że dwa dni w łóżku będą tak ciężkie. Może gdyby ktoś bliski mógł się mną zająć byłoby łatwiej. A ja zostałam pozostawiona sama sobie. Atmosfera na oddziale była taka, że nawet nie miałam kogo poprosić o podanie wody. Leżałam na oddziale neurochirurgii, wraz z agresywnymi pacjentami, z pacjentami z guzami mózgu. Jedyne czego chciałam to wrócić do domu.
Pierwsze kroki po dwóch dniach miałam zrobić z fizjoterapeutą. Niestety do mnie nie przyszedł.
Czułam strach, bałam się, że jak wstanę z łóżka, ból dalej będzie. I był, bo po tylu godzinach spędzonych w pozycji leżącej i po zabiegu, bolało mnie wszystko. Wtedy ciężko było mi powiedzieć czy to był ten mój wcześniejszy ból, więc spędziłam kolejny dzień z bólem i niepewnością, czy zabieg rozwiązał mój problem. Spędziłam kolejny dzień w tym okropnym miejscu.
Zabieg miałam w poniedziałek, w czwartek rano dostałam zielone światło na powrót do domu. Nie zastanawiałam się czy zabieg się udał czy nie, cały czas bolała mnie głowa. Jedyną różnicą, najważniejszą, było to, że ból głowy nie zależał od pozycji. Czyli wszystko wskazywało, że zabieg pomógł.
Kiedy dostałam do ręki wypis, nie interesowało mnie nic innego. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Napić się herbaty, umyć normalnie zęby. Takie proste czynności. Po trzech tygodniach mogłam wyjść ze szpitala. Dawno nie czułam tyle szczęścia.
Przez pierwszy dzień w domu towarzyszył mi dziwny niepokój, że zaraz znowu będę musiała wrócić do szpitala. Taki irracjonalny strach, nie dowierzałam, że po tych wszystkich dziwnych sytuacjach, mogę spać we własnym łóżku.
Cały czas bolała mnie głowa, ale nie był to tak silny ból jak wcześniej, a co najważniejsze nie zależał od pozycji. Do domu wróciłam w czwartek, stopniowo zwiększałam intensywność dnia i wracałam do normalności. Przynajmniej próbowałam. We wtorek wybrałam się na pierwszy większy spacer, minął tydzień od zabiegu. Z tyłu głowy cały czas miałam świadomość, że ta łata z krwi, którą mam, też potrzebuje czasu, nie chciałam jej uszkodzić.
k.
Komentarze
Prześlij komentarz