Ból głowy

Tyle, że od momentu, kiedy wrócił mi słuch, zaczęłam mieć dziwne bóle głowy. Nie umiałam ich do niczego dopasować, ale kogo nie boli głowa? Może po covidzie, może się nie wyspałam, nie zjadłam, mam migrenę? A może znowu się przeziębiłam? Może zmiana pogody? Przyczyn może być wiele, ale sam ból głowy do niczego mi nie pasował. W dodatku przecież jestem młoda, to nie może być nic poważnego, a poza tym wszystkim, to na pewno przesadzam. 

Bolało mnie nad czołem, teraz wiem, że najbardziej przy zmianach pozycji. Wtedy wydawało mi się, że ból po prostu nasilał się pod koniec dnia (może ze zmęczenia?), po dłuższym staniu lub siedzeniu. W tamtym momencie nie wiedziałam skąd ten ból. To było dokładnie to samo miejsce bólu, które wskazywałam, podczas leczenia nagłej głuchoty. Przez ok. dwa tygodnie funkcjonowałam w miarę normalnie, wróciłam do pracy i wydawało mi się, że z czasem przejdzie.

Było coraz gorzej.

Bardzo chciałam wrócić do normalnego trybu dnia, pracy i codziennych obowiązków. Pracuję w dwóch różnych miejscach, zapisałam się na kurs. Spychałam gdzieś myśli o pogarszającym się samopoczuciu, tak bardzo zależało mi na powrocie na stare tory. Ja mam swoje plany do zrealizowania.

I wystarczyły dwa tygodnie „normalności”, żebym ostatecznie trafiła do szpitala i rozpoczęła swoją drogę do diagnozy. Na początku marca umówiłam się na wizytę do lekarza rodzinnego. Tabletki przeciwbólowe nie działały, odpoczynek czy różne drobne zmiany, nie zmniejszały bólu. Po prostu każdego dnia budziłam się i kładłam z bólem głowy, każdego dnia był on coraz większy. Lekarz rodzinny zasugerował, że to może coś z błędnikiem (w tamtym okresie ból niesamowicie nasilał się podczas przemieszczania się, w samochodzie czy środkach komunikacji, a biorąc pod uwagę moją nagłą głuchotę wydawało się to rozsądnym kierunkiem). Dostałam trzy różne skierowania na cito – do neurologa, do szpitalnej izby przyjęć i na SOR, tak w razie czego, w zależności gdzie się dostanę. W tamtym momencie, miałam przed sobą kurs, wyzwania w pracy i po prostu wizja kolejnej choroby wydawała mi się absurdalna. A ból, w porównaniu z tym co dopiero miało nadejść, był do wytrzymania.

Po dosyć intensywnym tygodniu w pracy i weekendzie, gdzie uczestniczyłam od rana do wieczora na kursie, zaczynam coraz gorzej się czuć. Jest niedzielne popołudnie, wracam autobusem do domu. Tyle, że od razu jak wsiadłam do autobusu, wiedziałam, że wydarzy się coś złego. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleje. Ból głowy był nie do opisania. Do tego mdłości i świadomość, że nawet jak wysiądę z autobusu, muszę jakoś wrócić do domu – jestem w zupełnie innej części miasta. Zacisnęłam zęby i postanowiłam za wszelką cenę wytrzymać. Byłam cały czas na łączach z chłopakiem, żeby wiedział, jak zemdleję gdzie mnie szukać. Może to było nieodpowiedzialne, nie wiem. Na miękkich nogach udało mi się dostać do domu – ulgę dało mi leżenie. Ponownie, wtedy nie wiedziałam, że jest to klucz do mojej diagnozy. A samo wydarzenie zmusiło mnie do wizyty w szpitalu.

 k.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Blood patch - zabieg

Niepowodzenia i zmiana leczenia

Zespół podciśnienia - podsumowanie, objawy, etapy choroby